czwartek, 29 września 2011

Niemożliwe światy. Część I

Malarstwo współczesne jest jak wizja - wizja tego co czuje autor. Wizja, która coś zapowiada. O czymś przestrzega. Na coś zwraca uwagę. Nigdy wierne tradycji. Nigdy wierne realizmowi. Nigdy do końca zrozumiałe ani do końca niezrozumiałe. Prawdziwy ewenement niezależnie od rodzaju ekspresji.
Wśród dzieł malarstwa współczesnego, niezwykle sprawnego formalnie, odnajdziemy wizje nieznanych, niezwykłych światów. Światów niemożliwych do spełnienia. Fantazyjnych ale i irracjonalnych. Bezpiecznych, magicznych i tajemniczych ale i strasznych, złowrogich, przerażających. Zawsze mnie te wizje fascynowały. Uwielbiam do tej pory podróżować wgłąb tych utworów i odnajdywać najmniejsze, wcześniej nieodkryte szczegóły. Wchodzić w te odrealnione przestrzenie, które nie mają końca. Szukać wyjścia z korytarzy i schodów, które w niemożliwy sposób tworzą zamknięte obwody. I wciąż na nowo poszukiwać ucieczki z tych pułapek. Zupełnie bez sensu a jednak z wiarą. Wyobrażać sobie, że tam jestem a potem o tym śnić. Snuć rozmyślania co się tam dzieje - na tych zamkniętych w butelkach wiszących wyspach. Wśród tych gęstych lasów. W pomieszczeniach jakby wypełnionych wodą a zupełnie suchych. W książkach bez słów.
To wspaniałe malarstwo jeśli lubimy podróżować nie tylko po świecie pokazanym ale też po świecie własnej fantazji. Można dopowiadać ciąg dalszy, można opowiadać swoje historie.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Henryk Waniek

"Stoi przede mną pytanie - czy obrazy, ich malowanie i studiowanie zachowują dla mnie ciągle tę samą moc; czy w ogóle są w stanie udźwignąć jakąkolwiek prawdę o tym świecie, trudnym i szalonym...czy ktokolwiek poza mną stara się jeszcze zachować dawną wiarę w tajemne związki rzeczywistości ze sztuką?"


Czy za tym parawanem znajdziemy namalowany krajobraz? Jeśli tak to nie jest to parawan lecz lustro. Krzywe zwierciadło, które przysłania nam świat. A może jednak to wcale nie jest zwierciadło i za tym parawanem jest tylko niekończąca się przestrzeń? Czy to znaczy, że świat jest tylko makietą rozłożoną przed naszymi oczami?

Henryk Waniek - Na Niebie
Na niebie 

Oglądając Wańka należy mieć gotowy zestaw życzeń i wypowiadać po jednym na każdy obraz! Tutaj zawsze znajdzie się jakaś spadająca gwiazda :)


Jacek Yerka

"Największym źródłem mojej inspiracji zawsze były, są i będą przeżycia ze wczesnego dzieciństwa - tamte miejsca, nastroje, nawet zapachy i technika z lat 50-tych. Osobna grupa obrazów jest inspirowana snami."

Jacek_Yerka_port

Uwodzi mnie to przenikanie się tego co podwodne z tym co na powierzchni. To przejście przez jakieś niemożliwe gotyckie wnętrze do jeszcze innego świata - trzeciego już chyba. Dziwne stworzonka i przedmioty. I nie ma tu takiego nagromadzenia jak w innych utworach Yerki. Za to szczegółowo ozdobiona muszla będąca zamkiem jednocześnie.

Jacek Yerka - Bibliotama
Bibliotama

Z jednej strony proste skojarzenie, że w tych wszystkich książkach zawiera się cały świat. A z drugiej coś bardziej niepokojącego - że to te książki oddzielają od świata, blokują mu dostęp. Świat się próbuje wedrzeć, biblioteka zarasta roślinnością ale to i tak daremne - już nikogo nie ma...i tylko ta jedna książka, która zaraz załamie tamę!

Zdzisław Beksiński

"Nigdy nie zadaję sobie pytania - co to znaczy - ani w odniesieniu do moich obrazów, ani do cudzych. Znaczenie jest dla mnie całkowicie bez znaczenia. Jest tyle warte ile smak czekolady w opisie literackim. Nie mogę pojąć, że problem znaczenia może być dla ludzi aż tak istotny, jeśli idzie o obcowanie ze sztuką (...). Najczęsciej jednak spotykam się z odbiorem semantycznym, w oparciu o opis przedmiotów przedstawiony na obrazie. Z mego punktu widzenia i w odniesieniu do moich prac nie ma drogi bardziej błędnej! (...) Nie to jest ważne co się ukazuje, lecz to co jest ukryte...Ważne jest to, co ukazuje się naszej duszy, a nie to co widzą nasze oczy i co możemy nazwać..."






































Mroczne królestwo z bastionem przerażających postaci


Dwoje dzieci uciekających przed zarazą panującą w mieście zbudowanym na klifie. Samotne, bez niczego, odchodzą w nieznane - rozpoczyna się ich wielka przygoda. Niebezpieczna i fascynująca...

Upadek cywilizacji, anarchia, samosąd...To nie jest już ten świat, który znamy. To już zupełnie inne miejsce...może nawet nie na Ziemi...Może gdzieś w równoległym Wszechświecie o ile taki istnieje. A my w nim...w nich...powieleni w nieskończoność...




Życie ukryte w słowach

Niewiarygodne jak rzadko czytam poezję. Kiedyś, już jako nastolatka uwielbiałam ją. Zatapiałyśmy się w najdrobniejsze niuanse i poszukiwałyśmy wieloznaczności. We dwie. Ja i moja przyjaciółka. Pisałyśmy do chłopaków listy z wierszami Tuwima, Wojaczka, Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej...Potem była kolejna przyjaciółka i kolejna miłość ale Tuwim i Wojaczek pozostali ze mną. Już na zawsze. Potem jeszcze Miłosz, Leśmian, Buczkówna.


W słowach tak wiele można wyrazić. W kilku zawrzeć cały sens. Paroma dotknąć dokładnie tego miejsca w sercu i duszy, które jest na co dzień nietknięte. Dotrzeć tak głęboko, że aż dziwne, że ich tam wcześniej nie było...

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

O poezji przypomniał mi film, który zobaczyłam kilka dni temu. Historia pisarki Eugenii Ginzburg.
Pozwolił mi na moment odpłynąć z tego świata. Zrozumieć jak wiele dla człowieka znaczy godność i życie - wartości, nad którymi rzadko się zastanawiamy żyjąc w nowoczesnym świecie i w kraju bez wojny. Zobaczyć jak słowa pomagają przetrwać w złych czasach. Wsłuchać się w nie. Posłuchać Puszkina, Jesienina, Mandelsztalma, Cwietajewy. Upewnić się, że prócz posiadania wysokiego stanu konta i dobrego samochodu celem jest przeżyć swoją chwilę rodzinnie i szczęśliwie. W cieple i z uśmiechem.

W słowach od tych rosyjskich poetów ukryte jest życie. Cały jego sens i cały bezsens. Mocne, szorstkie i szczere słowa. Choćby dla nich warto posłuchać tego filmu.




Dano mi ciało - cóż ja z nim uczynię,
Takim jedynym - i moim jedynie?
Ta cicha radość - życie, oddychanie -
Komu, powiedzcie, mam dziękować za nie?
O.Mandelsztalm

wtorek, 20 września 2011

Jane Campion - mistrzyni gatunku



Każdy człowiek w środku jest sam na świecie. Jest jedyny. Najważniejszy. Dlaczego więc tak trudno człowiekowi być samemu? Żyć samotnie. Wypełniać jedynie swoimi myślami całe dnie - całe 12, 14, 16...godzin własnych myśli, własnych planów, zaspokajania własnych potrzeb...tylko swoich. Dlaczego i skąd ta wszechogarniająca potrzeba współistnienia? Współtworzenia. Dzielenia się. Że nic nie cieszy jeśli nie jest pomnożone przez uczestnictwo drugiej osoby. Że nie ma sensu na dłuższą metę. Że chcemy być z kimś, kogoś mieć obok...


Czy tylko artyści potrafią żyć samotnie? Czy tylko wariaci? Czy każdy artysta to wariat???


Już nie pamiętam jak to było wypełniać cały dzień tylko własnymi myślami. Zaspokajać tylko swoje potrzeby. Realizować jedynie swój plan. Sama. W pojedynkę. Bardzo mi tego brak. I nie znaczy to ani tego, że chciałabym żyć sama ani tego, że nie jestem szczęśliwa żyjąc z kimś.


Każdy potrzebuje mieć czas dla siebie - jakąś przestrzeń dla własnych myśli ale nie za dużą i nie za długą - taką w sam raz. Bezpieczną, w której nie można zabłądzić. W której człowiek się nie gubi. Nie przepada. Taka przestrzeń samotności na miarę każdego człowieka. 


Samotności bym nie zniosła. Ale pobyć samej to co innego.


Samotność to ból. To krzyk bez echa. To wyschnięte na wiór koryto rzeki, która nie ma zamiaru się skończyć. Samotność to brak miłości i zachwytu drugiego człowieka. Z samotności leczy tylko miłość. Samotność i brak współistnienia rodzą nieszczęście - najbardziej płodną emocję wszech czasów...

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~



Jane Campion jest geniuszem. Tworzy filmy pełne powietrza, przestrzeni i wspaniałych krajobrazów a mimo to brakuje mi czasem oddechu gdy na nie patrzę. Zatyka mnie klimat scen, wspaniałe aktorstwo, dawka emocji, z którymi nie radzi sobie główny bohater ani ja. Całkowicie pochłania mnie każda opowiedziana przez nią historia i tym razem nie było inaczej. O czym jest film? Idealnie pasuje tutaj fragment książki, którą dziś zaczęłam czytać a idzie tak: "Nasza kultura od czasów oświecenia (a jak się temu bliżej przyjrzeć to od greckich filozofów) odczuwa potężną potrzebę słownikowego definiowania a więc zamykania rzeczy i zjawisk w zgrabnych, przystępnych i wyczerpujących słownych opisach. Pozytywnych efektów tego zjawiska można wskazać mnóstwo ale jest co najmniej jeden katastrofalny: zjawiska, które niepodobna poddać takiemu zabiegowi, zaczynają być postrzegane jako w rzeczywistości nieistniejące. Na szczęście nawet oświeceniu i nowoczesności nie udało się zlikwidować takich języków opisu zjawisk, które być może nie mają takiej intelektualnej precyzji i lakoniczności, nie są tak jednoznaczne jak naukowe definicje ale pozwalają uchwycić głębię pojęć, które opisują. Takich języków jak fabularna opowieść, widowisko teatralne, liryczna refleksja."(Jarek Górski "Męska rzecz")
Dlatego nie opowiem o czym jest ten wspaniały film tak w ogóle. Nie zdefiniuję, że o samotności (a czym ona jest?!), czy o odwadze (czyli jakimś zbiorze zachowań!) albo, że to film o pisarce Janet Frame, bo wcale to nie byłby prawda...tak w ogóle. Nie umiem nazwać...To jeden z tych filmów, który trzeba przeżyć aby zrozumieć o czym jest. Zobaczyć na własne oczy. Dotknąć swoją wrażliwością.

Dla mnie to obraz dający siłę i potwierdzający moje wartości. To z czym idę przez życie w tym filmie nabiera jeszcze większego sensu. W momentach to film i piękny i przerażający, zabawny i smutny, miłosny i pozytywny ale też okrutny...
Budzący rosnące z każdą minutą filmu współczucie i podziw dla bohaterki.
Jednocześnie.
Współczucie i podziw...
...I jak to nazwać?

sobota, 10 września 2011

that film makes me scream

Uwielbiam dramaty. Mam zawsze nadzieję na niezwykłą historię, sporą dawkę emocji i beznadziejny koniec. Zwykle miałam dużo czasu na oglądanie filmów lecz odkąd pojawiła się moja mała dziewczynka trochę mi się on skrócił...tym bardziej chcę dostać to czego oczekuję!
Ostatnio obejrzałam kilka filmów, które doprowadzić mogą do szaleństwa! Zatem ostrzegam! Jeśli spodziewasz się po filmie pewnego całościowego efektu a nie tylko kilku plusów - wystrzegaj się tych filmów (może ich jeszcze nie widziałeś!)! A zwłaszcza jeśli emocje mają płynnie przechodzić od wstrząsu i zainteresowania w dramatyczny nie dający nadziei na zmianę koniec.

...niektórzy reżyserzy nie rozumieją, że główny bohater musi umrzeć....lub zostać sam.

Marzą mi się wspaniałe dramaty.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~


"Świetliki w ogrodzie" 2008

Cóż mogę powiedzieć? To chyba najgorszy film jaki oglądałam w tym roku. O niezbyt mądrym, młodym facecie tkwiącym w nieciekawej relacji z ojcem. Nie miał zbyt kochanej mamy - nie pomogła mu dorosnąć. Gdy umarła został tylko ojciec, którego zawsze nienawidził. Film miał być chyba o przebaczeniu a wyszło tak, że ten młody człowiek poddał się na końcu despotycznemu ojcu. Reżyser chce żebym uwierzyła w jego przebaczenie? Nic z tego!


"Droga" 2009

Amerykańskie kino drogi bez samochodu. Droga w strachu, brudzie i głodzie. I nie ważne jak to wszystko się zaczęło - niepotrzebny wysiłek, by zatrudnić Charlize Therone. A na końcu tatuś umiera no i synek też powinien. Ale nie!! Nagle znikąd zjawia się ratunek! ...bezsensu...


"Granice miłości" 2008

Muszę przyznać, że to bardzo dobra historia. Przewidywalna ale dobra i wciągająca. Ale koniec mnie dobił!
Mamy tutaj psychicznie niestabilną kobietę, która porzuciła swoje nowo narodzone dziecko przed ośmiu laty. Zachowuje się depresyjnie - chciała się zabić, sypia z przypadkowymi mężczyznami, jest samotna i nieszczęśliwa. Poznajemy powoli jej historię. Wierzymy jej! Charlize jest po prostu stworzona do takich ról! I wszystko byłoby wspaniale tylko czemu bohaterka nagle na koniec filmu się zmienia?! Dlaczego i po co chce zaopiekować się ośmioletnią córką?! Nawet jej nie zna! Nie chce jej! Nie wierzę w tą jej przemianę! Wkurza mnie ona! Końcówka tego filmu jest najgorsza na świecie!!!


"Rozstania i powroty" 2006

To mógł być również dobry dramat tylko, że ktoś zdecydował, że musi się dobrze skończyć! Co za nieporozumienie!!!!

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Są sytuacje, które nie mają wyjścia i tak jest dobrze. Nasze życie doskonale pokazuje, że szczęśliwy koniec się z reguły nie zdarza. Jeśli oglądam dramat to chcę wiedzieć, że mam do czynienia z czymś życiowym - możliwym. Chcę zobaczyć jak bohater boryka się z trudnościami i nie chcę wcale widzieć jak z nich wychodzi. Jeśli zabija się w filmie dziecko, czy to psychicznie łamiąc jego ducha w dzieciństwie czy też faktycznie ginie np. w wypadku, to nic potem nie może być dobrze. Jeśli świat się kończy to nie ma nadziei - chcę zobaczyć koniec. Jeśli mąż zdradza to oczekuję rozstania albo buzia w kubeł i o tym nie mówimy zamiast prowadzić terapię, która i tak wygląda na nieprawdziwą. Wierzę, że ludzie się zmieniają ale to się dzieje rzadko. Zwykle pozostajemy tacy sami. Wierzę, że można żyć dalej nawet gdy bliska osoba odchodzi lecz nie jest to takie samo życie jak z tą osobą. Wierzę, że ludzie sobie przebaczają ale ich relacje na zawsze pozostają inne. Lubię wierzyć w to co dzieje się na ekranie, bo lubię to przeżywać. Reżyserom tych filmów nie wierzę.

wtorek, 6 września 2011

Pokazać emocje. "Jestem miłością" Luca Guadagnino.


Są takie momenty w życiu gdy wszystko nabiera barw miłości. I wtedy wszystko pachnie pożądaniem. Seksem... Szybsze bicie serca potrafi wypełnić każdą przestrzeń. Niecierpliwość podchodzi do gardła tak bardzo, że aż dławi, aż boli, dusi. Myśli nie znają porządku a w głowie panuje zupełna pustka. Każda sekunda kręci się wokół i nie chce minąć jakby specjalnie...odsuwając porę ponownego spotkania. Z kimś kto w tym momencie tej rzeczywistości czuje tak samo. Przeżywa tak samo. I chce to dzielić. Gdziekolwiek nie jesteś i nieważne jak daleko - wszystkie Twoje myśli plotą warkocz wspólnej miłości. Marzenia senne o ile w ogóle nadchodzi sen, są pełne podniecenia i niepewności. Piszesz i kasujesz i piszesz na nowo maila za mailem i żadnego nie wysyłasz. W końcu decydujesz się na głupiego smsa...ale to i tak nie ważne, bo gdy jesteś już z tą drugą osobą żadne słowa nie są potrzebne...wystarczają spojrzenia i uśmiechy. Wspólnie obejrzana książka. Wspólnie wysłuchana piosenka. Wysłuchana do ostatniej nuty, która kończy się na szczycie Twojej brodawki...Dwie dłonie na sobie. Dwa ciała na sobie. Mój palec na Twoim pieprzyku. Twoje usta na moim czole...
Są takie momenty w życiu gdy pragniesz tak mocno, że nic innego nie jest ważne...a to przecież tylko pożądanie. Ale tak mocne, tak obezwładniające, że nic, ale to nic innego nie jest ważne. I wtedy jesteś tylko tu i teraz. Nie ma jutra. Nie ma wczoraj ani dziś. Jest tylko teraz. Tutaj. I chce się tak trwać. I chce się dotykać, całować, kochać, śmiać. Chce się tego wszystkiego czego się pragnie zawsze a ma się w tym momencie. Bo to są takie momenty. Rozedrgane. Wypełnione muzyką. Wstydliwe. Niebezpieczne. Tajemnicze. Prywatne. Tylko nasze. Miłosne momenty. I w nich odnajdujemy siebie.


Pokazać emocje - to właśnie udało się reżyserowi Luce Guadagnino. Nie szukaj w tym obrazie logiki. Patrz i przeżywaj. Zdjęcia są tak piękne, że czuję jakbym tam była. Jakbym była w tym wielkim domu...wielkim jak mój blok, w którym mieszkam! Czuję tą niewypełnioną przestrzeń, pustą od podłogi po sufit! Czuję atmosferę. Napięcie służby tuż przed rozpoczęciem się przyjęcia. Chwilę krępującej ciszy przy stole. Ogromną samotność kobiety siedzącej w pustej sypialni. Czuję na sobie jej ubrania. Czuję jej biżuterię. Czuję niemal zapach jej skóry. I gdy bierze kęs - niemal czuję smak krewetki. A potem...wiatr we włosach i gorące zlepione pożądaniem ciała. Słyszę bzyczące osy i bąki. Czuję zapach trawy. Stoję na skraju góry. Opieram się o zimną skałę. Jestem wyczerpana tą wędrówką... A potem znowu powrót do wielkiego domu i zwrot akcji. Przypomniała mi się od razu "Skaza" z Jeremym Ironsem. A potem znów zupełny brak logiki ale za to głośne bicie serca - tak głośne, że zagłusza nawet mnie.

Ten film to obraz pełen emocji. Zmysłowych doznań. Dotyku. Zapachu. Ciszy. Będę go często oglądała.
Dziękuję Agnieszka ;)

wtorek, 23 sierpnia 2011

Gustav Klimt i jego kobiety

Mężczyzna na obrazach Klimta nie występuje. Nawet jeśli się na nich pojawia to tylko by wzmocnić wizerunek kobiety. Jest innej barwy, pozostaje w cieniu. Cała twórczość krąży wokół kobiet, kobiecości i jej aspektów - narodzin nowego życia, przemijalności życia, starzenia się ale oczywiście również pożądania, samotności, tajemnicy, erotyki...no ale po kolei:)

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Gustav Klimt (1862-1918) był czołową postacią wiedeńskiej secesji. Już jako 14-latek rozpoczął naukę w Szkole Sztuk Stosowanych gdzie uczył się wielu technik artystycznych - mozaiki, malarstwa, fresku. Jego ojciec i jeden z braci byli grawerami, co również miało wpływ na jego ekspresję.
Był artystą wspaniałym, szeroko uzdolnionym. Po przejęciu przewodnictwa w wiedeńskiej secesji pisał artykuły do ich pisma, wychodził z propozycjami projektów architektonicznych, ozdabiał malowidłami domy, meblował i urządzał mieszkania i wille, projektował materiały i suknie dla domu mody.
Wielbiciel stylu Makarta. W późnej twórczości pozostawał pod wpływem Egona Shielego.
Przez większość życia prowadził swoją twórczością walkę o sztukę bez cenzury, walkę o wolność wyrazu i o koniec pruderii oraz sztuki sponsorowanej. Po odzyskaniu na nowo uznania publiczności, po 1910 roku zdecydowanie mniej nieładny i mniej nagi lecz wciąż skupiony na erotyzmie i ornamencie.
Łączył malarstwo przedstawieniowe z abstrakcją o ile mozaiki traktuje się jak twór nierzeczywisty będący czegoś symbolem.
Prześladował go horror vacui stąd bogactwo ornamentu i mozaiki wypełniające przestrzeń i połykające horyzont.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Wielki Temat

W czasach Klimta burżuazję wiedeńską jak i resztę świata toczyła walka pomiędzy płciami. To wielka dyskusja fin de siecle`u. Również w tym czasie trzeba było liczyć się z doktorem Freudem i z jego symboliką snu. Wpływy filozoficzne wywierali na malarza głównie Schopenhauer i Nietzsche. Klimt uczynił z kobiety swój główny temat i poświęcił temu całą swoją twórczość w każdym jej okresie. Każda emocja, zachowanie, każda okoliczność czy znaczenie zostały ukazane w jego utworach w kobiecej postaci. Mówi się o nich, że są to fammes fatales Gustava Klimta. Namalował je w każdej pozycji z każdym gestem. Podziwiał je, kochał i lękał się ich. Są tu więc kobiety złe i dobre, piękne i brzydkie, tajemnicze i perwersyjne, silne i uległe....


Nuda Veritas, 1899

To "pierwsza kobieta Klimta". Dotychczas unikał nagości z uwagi na cenzurę i pruderyjną, wiedeńską krytykę. Tym razem powstała wysoka na dwa metry, prowokacyjna i wyrazista Ewa. Ukazanie włosów łonowych było jak wypowiedzenie wojny. A mnie się wydaje, że Klimt w końcu ukazał kobietę taką jak ją widział - piękną i silną mimo swojej nagości. Wspaniałą tak bardzo, że nie można wobec niej przejść obojętnie. Wywołał wojnę z klasykami ale sformułował tym samym główny element swojej wypowiedzi artystycznej. Tak naprawdę to nie jabłko jest tutaj kuszące...naga prawda?


Płynąca woda, 1898

Jakie są kobiety na tym obrazie? Delikatnie unoszą je wodne fale a one poddają się ich prądom i sile. Woda jest bardzo erotycznym elementem tego dzieła zwłaszcza w odniesieniu do symboliki freudowskiej. Kobiety lekko wyginają ciała, ich włosy mieszają się z nurtem, są piękne, gotowe. Nie czekają. Są zaspokojone, upojone podnieceniem. Jak królowe erotyzmu. Możesz ich pragnąć ale one nie pragną teraz nic ponad to unoszenie się na falach.


Złota rybka, 1901-02

Przepiękna a jednocześnie zabawna odpowiedź Klimta na krytykę z jaką spotkał się po namalowaniu plafonów dla Uniwersytetu. Początkowo obraz nosił tytuł "Dla moich krytyków".
Znów mamy wodne widoki i są też inne widoki - pięknie wystawiona do widza pupa rudowłosej fammes fatales. Estetyczny erotyzm Klimta jest dojrzały i kuszący, nie ma nic wspólnego z perwersją. Miękkie wygięte ciała zachęcają do tego aby je dotykać a oczy modelek uwodzą widzów. Jakby mówiły choć jeśli Ci się podobam ale nie potrzebują tego - są szczęśliwe, spełnione.


Fryz Beethovena, Wrogie Siły: Trzy Gorgony - Choroba, Szaleństwo i Śmierć. Olbrzym Tyfon. Rozkosz, Nieczystość i Nieumiarkowanie, 1902

Doskonały przykład tego jak Klimt nadaje kobiecą postać siłom rządzącym człowiekiem i światem. Siłom wobec, których człowiek jest często lub zupełnie bezsilny. Siłom, które są drugą, mroczną stroną człowieczeństwa. Już wcześniej w jego twórczości pojawiają się takie personifikacje. Nie trzeba mówić, że ta część Fryzu spotkała się z wyjątkowo ostrą krytyką i odrzuceniem ze strony publiczności wiedeńskiej. O ile ówcześnie takie przedstawienie było skandaliczne o tyle obecnie nie budzi takich emocji. Jednak wyobraźmy sobie z jakim odbiorem swojej sztuki spotkał się ten wielki malarz - ponownie odrzucony przez krytyków. Jego sztuka przerastała czasy, w których tworzył. To fantastyczne ukazanie wielkich plag ludzkości na jednym zaledwie skrawku ściany. Bardzo chciałabym zobaczyć w oryginale.


Danae, 1907-08

A to kobieta Klimta, którą uwielbiam. Nie znając nawet historii Danae widzę w tym utworze wszystko to co Klimt chciał pokazać - rozkosz, erotyzm i wstyd, że tak na nią sobie patrzę gdy przeżywa tak osobiste momenty.
Danae została nawiedzona we śnie przez Zeusa. Połączył się z nią pod postacią złotych monet wymieszanych z plemnikami. Wtłoczył się między jej uda a ona jakby nieświadoma tego zbliżenia przeżywa senne uniesienie.
Jej rude włosy i jasna brodawka są bardzo erotyczne. Jej masywne uda, do przesady duże, jakby ukazywały, to jak napełnia się Nim. I to jest kojące i rozkoszne. I piękne. Przynosi ukojenie erotycznych marzeń, gasi pragnienia bliskości, bo choć nie ma tutaj cielesnego zbliżenia to jakby w magiczny sposób Danae jest spełniona. A ja razem z nią. Skulona, zwinięta jakby wtopiona w kochanka, którego nie ma.

 

Portret Adeli Bloch-Bauer I, 1907

W portretach Klimta najprawdziwsze są twarze. Malując najczęściej z fotografii do perfekcji uwieczniał podobizny swoich modelek. Jakkolwiek nierealne są ich suknie a tutaj szczyt złotego zdobnictwa sięga zenitu, tak twarz staje się w tej sytuacji zupełnie niedopasowana. Modelkę całkowicie zakrywa płaska materia sukni i nie wiem już czy chodzi tutaj o tą złotą szatę czy o postać. I nie wiem już co ma wyrażać. Widzę skromny erotyzm w ramionach i dłoniach ale to mało. Te oczy, koła i kwadraty przykrywają mi tu wszystko!



Judyta II (Salome), 1909

Niezależnie od tego czy jest to podstępna Judyta czy władcza Salome efekt ukazania silnej kobiety został osiągnięty. Niewzruszony i spokojny wyraz twarzy u kobiety, która wydała wyrok śmierci na mężczyźnie. Wyrok sprawiedliwy? Kobieta pokonała Erosa, nie dała się uwieść. Kobieta niezależna, piękna i odważna. To jeden z moich ulubionych obrazów Klimta. Nigdy nie będę taka jak ona.


Kapelusz z czarnych piór, 1910

Ten utwór ukazuje doskonale zwrot jaki się stał w sztuce Klimta. Prawdopodobnie bogata, złota ornamentyka stała się dla niego ciężarem i postanowił odchudzić, odciążyć swoje dzieła. Także kobieta ma tutaj jakiś trochę inny wyraz. Jest jakby zamyślona i oderwana od rzeczywistości. Zdaje się, że oczekuje na coś lub na kogoś - wcześniej nie widziałam tego na obrazach Klimta.



Tancerka, 1916-18

Uwielbiam ten kolorowy, wesoły obraz. Mimo wielkiej ilości drobnych kwiecistych detali jest tutaj lekko i przyjemnie. Czasem jakby tło splata się z sylwetką tancerki i nie wiadomo gdzie się kończy jedno a zaczyna drugie. To nie przeszkadza. A ona jest taka naturalna, taka jakby nieświadoma swoich nagich piersi.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Kobieta była tematem całkowicie absorbującym Gustava Klimta. Kilka powyżej przedstawionych obrazów to krótka prezentacja artysty-mężczyzny kochającego kobiety. Tego, który widział w nich stronę demoniczną i boską. Rysunki Klimta, których tutaj nie zawarłam ukazują już zupełnie nieskrępowaną kobiecość ale w żaden sposób nie wulgarną czy perwersyjną. Klimt łączył erotykę i estetykę nawet w szkicach najbardziej śmiałych póz, gdzie modelki pokazywały swoją kobiecość między rozchylonymi udami. Wydaje się jakby zawsze uwodził swoje modelki i czekał aż osiągnął ostateczną ekstazę aby móc uwiecznić ten moment na swoim płótnie. Miękkie, wygięte ciała na jego obrazach, uchwycone momenty miłosnej gry spojrzeń gdy modelka spogląda na widza z elektryzującym erotyzmem to charakterystyka utworów tego mistrza. Klimt otwiera przed nami drzwi do raju, do którego płynie się na wilgotnych, kobiecych oddechach.

piątek, 12 sierpnia 2011

Balthus. Nieczyste oko obserwatora.

Balthasar Kłossowski de Rola urodził się we Francji a był Polakiem. We Francji ceniony, drogi i sławny a w Polsce zapomniany lub nieznany. Zajmował się też ilustrowaniem, projektowaniem scenografii i kostiumów teatralnych. Bardzo modny, popularny - ekscentryczny i tajemniczy. Jego obrazy wiszą w muzeach i galeriach na całym świecie. Nowy Jork, Paryż, Rzym czy Londyn to miasta, które robiły wszystko aby wystawiać jego dzieła. W latach 90tych należał do najdroższych malarzy świata.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Na twórczość Balthusa nie odnajduję żadnego określenia. Żadne słowo postawione samotnie nie oddaje kompleksowo charakteru jego malarstwa. Zwykle potrafię to zrobić - określić coś, nazwać. Choćby powiedzieć, że coś lubię lub, że mi się nie podoba. Z Balthusem miałam problem od samego początku.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Pieta


"Chciałem od razu zyskać sławę, choćby dlatego, że potrzebowałem pieniędzy. Niestety, w tych czasach jedyną metodą na uzyskanie sławy w Paryżu było wywołanie skandalu" 


Balthuserotic2.jpg
Lekcja gry na gitarze, 1934

pieta1.jpg
Pieta z Avignon, 1444-46



Perwersja

Dziwna jest sytuacja, gdy autor mówi, że jego dzieła nie są przedstawieniami nagości, erotyzmu czy popędu seksualnego lecz tylko odsłaniają świat piękna i obrazują nieskrępowaną naturę młodych dziewcząt a oko, które patrzy jest nieczyste....


Alicja w lustrze, 1933

Balthus5.jpg
Dziewczynka i kot, 1937


Śpiąca Teresa, 1938

Nieskrępowane gesty, śmiałe pozy ledwie dojrzałych dziewcząt a często dziewcząt wiele lat przed osiągnięciem dojrzałości - seksualnej dojrzałości. Malarstwo szokujące, jakie robi na Tobie wrażenie? Dziecięca pornografia. Perwersja. Zboczenie. Stary, zbreźny arystokrata (gdy malował powyższe miał 30 lat). Rozchylone nogi u nastolatki, jej młode, niewielkie piersi, pucułowata, zaokrąglona twarz, trzynastoletnia muza z majtkami na wierzchu...
Może jest surrealistą i ukazuje nam swe senne marzenia, jakieś nie do końca nazwane myśli błąkające się po umyśle? Nie, Balthus zawsze odcinał się od surrealistów. Odcinał się też od innych grup i prądów artystycznych. Jego malarstwo miało nie poddawać się kategoriom. Skategoryzowano je jako pornografię. Okrzyknięto go perwertem. Może malarz jakoś wytłumaczy i zaprzeczy temu, że z premedytacją chce wywołać erotyczne skojarzenie. Ależ malarz powtarzał, że to obraz dzieciństwa, obraz piękna. Że pozycje są przedstawieniami swobody i lekkości właściwej jedynie młodym dziewczętom...dziewicom? (do powyższych pozowała mu Antionette).


‘I am a very emotional man, perhaps too much so… My youth was an absolute whirlwind of Feelings, exactly like Emily Brontë’s Wuthering Heights, which I illustrated. I was completely at home in this novel. It described my youth perfectly. I was in love with Antionette – de Watteville – and I was determined to win her. But Antionette, on top of being a difficult girl, was already engaged to someone else. I reread her letters every evening. I think that, like Heathcliffe, I didn’t want to leave adolescence.’
...Antionette stała się jego kochanką a wkrótce żoną.

******************************************************



To Joan Miro, hiszpański malarz, ze swoją córką. Balthus namalował ich w 1937roku.

******************************************************



To Andre Derain, również malarz. Uchwycony przez Balthusa w swojej pracowni z jedną z modelek. 1936

*****************************************************

A to Balthus w 1933 roku.


Pracowitość

Balthus malował niektóre dzieła przez wiele lat. Również wiele utworów malował na nowo, jeszcze raz.


Ulica, 1929


Ulica, 1933

Wszystkie postacie są tutaj jakby przypadkowe, nie mają ze sobą związku i nie wchodzą ze sobą w żadne relacje. Prócz mężczyzny trzymającego dziewczyną z lewej strony obrazu nikt tutaj nie ma ze sobą nic wspólnego. Dziwna sceneria mogąca obrazować zabiegany świat, w którym nikt nie zwraca uwagi na to co dzieje się dookoła a jedynie pędzi we własnym kierunku, do swoich spraw. Najbardziej mnie niepokoi ta niewielka postać odbijająca piłkę - dziecko na środku ulicy? Mam też wrażenie, że dziewczyna trzymana przez mężczyznę wpadła w kłopoty. To ulica, którą możemy zobaczyć bo nam ją pokazano. Czy widzielibyśmy że coś "wisi w powietrzu" jedynie przechodząc nią?

**********************************


Salon, 1941-43



Dzieci Blanchard, 1942

Wspaniała gra światła i cienia budująca klimat tajemniczości podczas gdy ta dwójka dzieci zwyczajnie się nudzi. Wspaniałe, perfekcyjne przedstawienie znudzenia w najwyższym stadium.

********************************


Złote dni, 1944


Pokój turecki, 1963-66


Kot w lustrze, 1977-80


Kot w lustrze, 1989-94

Co robi w pokoju dziecko? Prócz tego, że ma bałagan nie dzieje się zbyt wiele. Może zawija sobie loczki na palec. Może macha nogami w górze leżąc na łóżku. Jest sama. Nigdzie się nie spieszy. Nie ma żadnych zmartwień. Bawi się z kotem. Przystawia mu lusterko do pyszczka aby zobaczył jaki jest śliczny. Przebiera się, rozbiera. Jeśli znajduje się jeszcze obok jakaś osoba (Złote dni) to jedynie pogłębia zamyślenie i znudzenie dziewczynki...


Malarz

Urodzony w rodzinie malarzy. Otaczany od małego sławnymi nazwiskami. Zdeterminowany aby zostać malarzem, artystą, kimś wielkim. Tworzył przez całe 93 lata swojego życia. W jego twórczości widać pewne etapy, jakieś chwilowe zamiłowania lecz generalnie zawsze pozostawał wierny swojej wizji artystycznej.


Martwa natura, 1937


Biała sukienka, 1937

balthus_akt_z_uniesionymi_ramionami_1951.jpg
Akt z uniesionymi ramionami, 1951


Dziewczyna w berecie, 1963


Siedząca dziewczynka, 1974

Pozycje to coś bardzo charakterystycznego u Balthusa. Dziwne pozycje, niejednoznaczne, erotyczne, rozleniwione, znudzone, perwersyjne, bezmyślne, rozmarzone...czasem jakby ktoś włączył pauzę. Jednak gdy przyjrzeć się wnikliwiej widać, że były takie, które zdecydowanie preferował. Były dla niego sposobem na wyrażenie konkretnej emocji lub stanu. Miłe jest dla mnie to, że patrząc na te czasem nagie dziewczęta nie mam wrażenia samotności a jedynie nastoletnie, dziecięce znudzenie.

Jedyna miłość

W 1967 roku poślubił młodszą o 35 lat, Japonkę Setsuko. Wtedy miał  59 lat. Ona 24.

balthus_anni_romani_196876.jpg
Anno Romani, 1968-76


Micheline śpi, 1975

Nude with Guitar
Naga z gitarą, 1983-86


Szwajcaria, 1989

Starzejemy się choć w głębi czujemy się dwudziestolatkami z dodatkowymi latami doświadczenia. Nasze ciała się zmieniają i zauważamy jacy piękni byliśmy w młodości. Przybywają nam obowiązki, zmartwienia i lata a czas odkłada nam się w sercach, które stają się przez to twarde i coraz mniej wrażliwe. Już nie czujemy dreszczy na myśl o wspólnym spotkaniu, bólu brzucha przed egzaminem, strachu przed rodzicami. Jesteśmy dorośli i świat dziecięcy jest dla nas zamknięty. Wspaniale jest przeżywać drugą młodość patrząc jak rośnie dziecko - to jakby się dostało dodatkowe życie od losu. Wspaniale jest poczuć szybsze bicie serca gdy już zapomniało się, że w ogóle bić potrafi. Wspaniale jest cieszyć oko tym co młode i piękne, beztroskie i swobodne, delikatne i niewinne - to jest właśnie najwrażliwsze, najcenniejsze. Balthus żył niemal 93 lata a umarł młodo. Stan jego ducha najlepiej oddają piękne rysunki dziewcząt - ich rozmarzone pozy, miękkie ciała, puszyste włosy. Balthus zachował dla nas to co w jego oczach było najważniejsze przy czym niejednokrotnie udało mu się zbudować przejmującą atmosferę i fascynujący klimat. Jego dzieła są interesujące i pełne zadumy, spokojne i niepokojące, piękne i perwersyjne, oczywiste i niejednoznaczne. Nie będę kryć, że jednak moje oko bywa wobec twórczości Balthusa nieczyste i zastanawiam się, że łatwiej byłoby mi chyba patrzeć na kobiety dojrzałe niż na dziewczynki. Balthus z pewnością dość szybko dojrzał a towarzystwo artystów i podróże sprzyjały ciekawości i chęci poznania nowych rzeczy. Może były to rzeczy dozwolone dla dorosłych, może musiał ich długo oczekiwać, bardzo o nie zabiegać, doświadczać ukradkiem...to budziło emocje, szybszy puls, ekscytację, podniecenie. To grzało krew w jego żyłach. Do samego końca.