czwartek, 29 września 2011

Niemożliwe światy. Część I

Malarstwo współczesne jest jak wizja - wizja tego co czuje autor. Wizja, która coś zapowiada. O czymś przestrzega. Na coś zwraca uwagę. Nigdy wierne tradycji. Nigdy wierne realizmowi. Nigdy do końca zrozumiałe ani do końca niezrozumiałe. Prawdziwy ewenement niezależnie od rodzaju ekspresji.
Wśród dzieł malarstwa współczesnego, niezwykle sprawnego formalnie, odnajdziemy wizje nieznanych, niezwykłych światów. Światów niemożliwych do spełnienia. Fantazyjnych ale i irracjonalnych. Bezpiecznych, magicznych i tajemniczych ale i strasznych, złowrogich, przerażających. Zawsze mnie te wizje fascynowały. Uwielbiam do tej pory podróżować wgłąb tych utworów i odnajdywać najmniejsze, wcześniej nieodkryte szczegóły. Wchodzić w te odrealnione przestrzenie, które nie mają końca. Szukać wyjścia z korytarzy i schodów, które w niemożliwy sposób tworzą zamknięte obwody. I wciąż na nowo poszukiwać ucieczki z tych pułapek. Zupełnie bez sensu a jednak z wiarą. Wyobrażać sobie, że tam jestem a potem o tym śnić. Snuć rozmyślania co się tam dzieje - na tych zamkniętych w butelkach wiszących wyspach. Wśród tych gęstych lasów. W pomieszczeniach jakby wypełnionych wodą a zupełnie suchych. W książkach bez słów.
To wspaniałe malarstwo jeśli lubimy podróżować nie tylko po świecie pokazanym ale też po świecie własnej fantazji. Można dopowiadać ciąg dalszy, można opowiadać swoje historie.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Henryk Waniek

"Stoi przede mną pytanie - czy obrazy, ich malowanie i studiowanie zachowują dla mnie ciągle tę samą moc; czy w ogóle są w stanie udźwignąć jakąkolwiek prawdę o tym świecie, trudnym i szalonym...czy ktokolwiek poza mną stara się jeszcze zachować dawną wiarę w tajemne związki rzeczywistości ze sztuką?"


Czy za tym parawanem znajdziemy namalowany krajobraz? Jeśli tak to nie jest to parawan lecz lustro. Krzywe zwierciadło, które przysłania nam świat. A może jednak to wcale nie jest zwierciadło i za tym parawanem jest tylko niekończąca się przestrzeń? Czy to znaczy, że świat jest tylko makietą rozłożoną przed naszymi oczami?

Henryk Waniek - Na Niebie
Na niebie 

Oglądając Wańka należy mieć gotowy zestaw życzeń i wypowiadać po jednym na każdy obraz! Tutaj zawsze znajdzie się jakaś spadająca gwiazda :)


Jacek Yerka

"Największym źródłem mojej inspiracji zawsze były, są i będą przeżycia ze wczesnego dzieciństwa - tamte miejsca, nastroje, nawet zapachy i technika z lat 50-tych. Osobna grupa obrazów jest inspirowana snami."

Jacek_Yerka_port

Uwodzi mnie to przenikanie się tego co podwodne z tym co na powierzchni. To przejście przez jakieś niemożliwe gotyckie wnętrze do jeszcze innego świata - trzeciego już chyba. Dziwne stworzonka i przedmioty. I nie ma tu takiego nagromadzenia jak w innych utworach Yerki. Za to szczegółowo ozdobiona muszla będąca zamkiem jednocześnie.

Jacek Yerka - Bibliotama
Bibliotama

Z jednej strony proste skojarzenie, że w tych wszystkich książkach zawiera się cały świat. A z drugiej coś bardziej niepokojącego - że to te książki oddzielają od świata, blokują mu dostęp. Świat się próbuje wedrzeć, biblioteka zarasta roślinnością ale to i tak daremne - już nikogo nie ma...i tylko ta jedna książka, która zaraz załamie tamę!

Zdzisław Beksiński

"Nigdy nie zadaję sobie pytania - co to znaczy - ani w odniesieniu do moich obrazów, ani do cudzych. Znaczenie jest dla mnie całkowicie bez znaczenia. Jest tyle warte ile smak czekolady w opisie literackim. Nie mogę pojąć, że problem znaczenia może być dla ludzi aż tak istotny, jeśli idzie o obcowanie ze sztuką (...). Najczęsciej jednak spotykam się z odbiorem semantycznym, w oparciu o opis przedmiotów przedstawiony na obrazie. Z mego punktu widzenia i w odniesieniu do moich prac nie ma drogi bardziej błędnej! (...) Nie to jest ważne co się ukazuje, lecz to co jest ukryte...Ważne jest to, co ukazuje się naszej duszy, a nie to co widzą nasze oczy i co możemy nazwać..."






































Mroczne królestwo z bastionem przerażających postaci


Dwoje dzieci uciekających przed zarazą panującą w mieście zbudowanym na klifie. Samotne, bez niczego, odchodzą w nieznane - rozpoczyna się ich wielka przygoda. Niebezpieczna i fascynująca...

Upadek cywilizacji, anarchia, samosąd...To nie jest już ten świat, który znamy. To już zupełnie inne miejsce...może nawet nie na Ziemi...Może gdzieś w równoległym Wszechświecie o ile taki istnieje. A my w nim...w nich...powieleni w nieskończoność...




Życie ukryte w słowach

Niewiarygodne jak rzadko czytam poezję. Kiedyś, już jako nastolatka uwielbiałam ją. Zatapiałyśmy się w najdrobniejsze niuanse i poszukiwałyśmy wieloznaczności. We dwie. Ja i moja przyjaciółka. Pisałyśmy do chłopaków listy z wierszami Tuwima, Wojaczka, Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej...Potem była kolejna przyjaciółka i kolejna miłość ale Tuwim i Wojaczek pozostali ze mną. Już na zawsze. Potem jeszcze Miłosz, Leśmian, Buczkówna.


W słowach tak wiele można wyrazić. W kilku zawrzeć cały sens. Paroma dotknąć dokładnie tego miejsca w sercu i duszy, które jest na co dzień nietknięte. Dotrzeć tak głęboko, że aż dziwne, że ich tam wcześniej nie było...

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

O poezji przypomniał mi film, który zobaczyłam kilka dni temu. Historia pisarki Eugenii Ginzburg.
Pozwolił mi na moment odpłynąć z tego świata. Zrozumieć jak wiele dla człowieka znaczy godność i życie - wartości, nad którymi rzadko się zastanawiamy żyjąc w nowoczesnym świecie i w kraju bez wojny. Zobaczyć jak słowa pomagają przetrwać w złych czasach. Wsłuchać się w nie. Posłuchać Puszkina, Jesienina, Mandelsztalma, Cwietajewy. Upewnić się, że prócz posiadania wysokiego stanu konta i dobrego samochodu celem jest przeżyć swoją chwilę rodzinnie i szczęśliwie. W cieple i z uśmiechem.

W słowach od tych rosyjskich poetów ukryte jest życie. Cały jego sens i cały bezsens. Mocne, szorstkie i szczere słowa. Choćby dla nich warto posłuchać tego filmu.




Dano mi ciało - cóż ja z nim uczynię,
Takim jedynym - i moim jedynie?
Ta cicha radość - życie, oddychanie -
Komu, powiedzcie, mam dziękować za nie?
O.Mandelsztalm

wtorek, 20 września 2011

Jane Campion - mistrzyni gatunku



Każdy człowiek w środku jest sam na świecie. Jest jedyny. Najważniejszy. Dlaczego więc tak trudno człowiekowi być samemu? Żyć samotnie. Wypełniać jedynie swoimi myślami całe dnie - całe 12, 14, 16...godzin własnych myśli, własnych planów, zaspokajania własnych potrzeb...tylko swoich. Dlaczego i skąd ta wszechogarniająca potrzeba współistnienia? Współtworzenia. Dzielenia się. Że nic nie cieszy jeśli nie jest pomnożone przez uczestnictwo drugiej osoby. Że nie ma sensu na dłuższą metę. Że chcemy być z kimś, kogoś mieć obok...


Czy tylko artyści potrafią żyć samotnie? Czy tylko wariaci? Czy każdy artysta to wariat???


Już nie pamiętam jak to było wypełniać cały dzień tylko własnymi myślami. Zaspokajać tylko swoje potrzeby. Realizować jedynie swój plan. Sama. W pojedynkę. Bardzo mi tego brak. I nie znaczy to ani tego, że chciałabym żyć sama ani tego, że nie jestem szczęśliwa żyjąc z kimś.


Każdy potrzebuje mieć czas dla siebie - jakąś przestrzeń dla własnych myśli ale nie za dużą i nie za długą - taką w sam raz. Bezpieczną, w której nie można zabłądzić. W której człowiek się nie gubi. Nie przepada. Taka przestrzeń samotności na miarę każdego człowieka. 


Samotności bym nie zniosła. Ale pobyć samej to co innego.


Samotność to ból. To krzyk bez echa. To wyschnięte na wiór koryto rzeki, która nie ma zamiaru się skończyć. Samotność to brak miłości i zachwytu drugiego człowieka. Z samotności leczy tylko miłość. Samotność i brak współistnienia rodzą nieszczęście - najbardziej płodną emocję wszech czasów...

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~



Jane Campion jest geniuszem. Tworzy filmy pełne powietrza, przestrzeni i wspaniałych krajobrazów a mimo to brakuje mi czasem oddechu gdy na nie patrzę. Zatyka mnie klimat scen, wspaniałe aktorstwo, dawka emocji, z którymi nie radzi sobie główny bohater ani ja. Całkowicie pochłania mnie każda opowiedziana przez nią historia i tym razem nie było inaczej. O czym jest film? Idealnie pasuje tutaj fragment książki, którą dziś zaczęłam czytać a idzie tak: "Nasza kultura od czasów oświecenia (a jak się temu bliżej przyjrzeć to od greckich filozofów) odczuwa potężną potrzebę słownikowego definiowania a więc zamykania rzeczy i zjawisk w zgrabnych, przystępnych i wyczerpujących słownych opisach. Pozytywnych efektów tego zjawiska można wskazać mnóstwo ale jest co najmniej jeden katastrofalny: zjawiska, które niepodobna poddać takiemu zabiegowi, zaczynają być postrzegane jako w rzeczywistości nieistniejące. Na szczęście nawet oświeceniu i nowoczesności nie udało się zlikwidować takich języków opisu zjawisk, które być może nie mają takiej intelektualnej precyzji i lakoniczności, nie są tak jednoznaczne jak naukowe definicje ale pozwalają uchwycić głębię pojęć, które opisują. Takich języków jak fabularna opowieść, widowisko teatralne, liryczna refleksja."(Jarek Górski "Męska rzecz")
Dlatego nie opowiem o czym jest ten wspaniały film tak w ogóle. Nie zdefiniuję, że o samotności (a czym ona jest?!), czy o odwadze (czyli jakimś zbiorze zachowań!) albo, że to film o pisarce Janet Frame, bo wcale to nie byłby prawda...tak w ogóle. Nie umiem nazwać...To jeden z tych filmów, który trzeba przeżyć aby zrozumieć o czym jest. Zobaczyć na własne oczy. Dotknąć swoją wrażliwością.

Dla mnie to obraz dający siłę i potwierdzający moje wartości. To z czym idę przez życie w tym filmie nabiera jeszcze większego sensu. W momentach to film i piękny i przerażający, zabawny i smutny, miłosny i pozytywny ale też okrutny...
Budzący rosnące z każdą minutą filmu współczucie i podziw dla bohaterki.
Jednocześnie.
Współczucie i podziw...
...I jak to nazwać?

sobota, 10 września 2011

that film makes me scream

Uwielbiam dramaty. Mam zawsze nadzieję na niezwykłą historię, sporą dawkę emocji i beznadziejny koniec. Zwykle miałam dużo czasu na oglądanie filmów lecz odkąd pojawiła się moja mała dziewczynka trochę mi się on skrócił...tym bardziej chcę dostać to czego oczekuję!
Ostatnio obejrzałam kilka filmów, które doprowadzić mogą do szaleństwa! Zatem ostrzegam! Jeśli spodziewasz się po filmie pewnego całościowego efektu a nie tylko kilku plusów - wystrzegaj się tych filmów (może ich jeszcze nie widziałeś!)! A zwłaszcza jeśli emocje mają płynnie przechodzić od wstrząsu i zainteresowania w dramatyczny nie dający nadziei na zmianę koniec.

...niektórzy reżyserzy nie rozumieją, że główny bohater musi umrzeć....lub zostać sam.

Marzą mi się wspaniałe dramaty.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~


"Świetliki w ogrodzie" 2008

Cóż mogę powiedzieć? To chyba najgorszy film jaki oglądałam w tym roku. O niezbyt mądrym, młodym facecie tkwiącym w nieciekawej relacji z ojcem. Nie miał zbyt kochanej mamy - nie pomogła mu dorosnąć. Gdy umarła został tylko ojciec, którego zawsze nienawidził. Film miał być chyba o przebaczeniu a wyszło tak, że ten młody człowiek poddał się na końcu despotycznemu ojcu. Reżyser chce żebym uwierzyła w jego przebaczenie? Nic z tego!


"Droga" 2009

Amerykańskie kino drogi bez samochodu. Droga w strachu, brudzie i głodzie. I nie ważne jak to wszystko się zaczęło - niepotrzebny wysiłek, by zatrudnić Charlize Therone. A na końcu tatuś umiera no i synek też powinien. Ale nie!! Nagle znikąd zjawia się ratunek! ...bezsensu...


"Granice miłości" 2008

Muszę przyznać, że to bardzo dobra historia. Przewidywalna ale dobra i wciągająca. Ale koniec mnie dobił!
Mamy tutaj psychicznie niestabilną kobietę, która porzuciła swoje nowo narodzone dziecko przed ośmiu laty. Zachowuje się depresyjnie - chciała się zabić, sypia z przypadkowymi mężczyznami, jest samotna i nieszczęśliwa. Poznajemy powoli jej historię. Wierzymy jej! Charlize jest po prostu stworzona do takich ról! I wszystko byłoby wspaniale tylko czemu bohaterka nagle na koniec filmu się zmienia?! Dlaczego i po co chce zaopiekować się ośmioletnią córką?! Nawet jej nie zna! Nie chce jej! Nie wierzę w tą jej przemianę! Wkurza mnie ona! Końcówka tego filmu jest najgorsza na świecie!!!


"Rozstania i powroty" 2006

To mógł być również dobry dramat tylko, że ktoś zdecydował, że musi się dobrze skończyć! Co za nieporozumienie!!!!

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Są sytuacje, które nie mają wyjścia i tak jest dobrze. Nasze życie doskonale pokazuje, że szczęśliwy koniec się z reguły nie zdarza. Jeśli oglądam dramat to chcę wiedzieć, że mam do czynienia z czymś życiowym - możliwym. Chcę zobaczyć jak bohater boryka się z trudnościami i nie chcę wcale widzieć jak z nich wychodzi. Jeśli zabija się w filmie dziecko, czy to psychicznie łamiąc jego ducha w dzieciństwie czy też faktycznie ginie np. w wypadku, to nic potem nie może być dobrze. Jeśli świat się kończy to nie ma nadziei - chcę zobaczyć koniec. Jeśli mąż zdradza to oczekuję rozstania albo buzia w kubeł i o tym nie mówimy zamiast prowadzić terapię, która i tak wygląda na nieprawdziwą. Wierzę, że ludzie się zmieniają ale to się dzieje rzadko. Zwykle pozostajemy tacy sami. Wierzę, że można żyć dalej nawet gdy bliska osoba odchodzi lecz nie jest to takie samo życie jak z tą osobą. Wierzę, że ludzie sobie przebaczają ale ich relacje na zawsze pozostają inne. Lubię wierzyć w to co dzieje się na ekranie, bo lubię to przeżywać. Reżyserom tych filmów nie wierzę.

wtorek, 6 września 2011

Pokazać emocje. "Jestem miłością" Luca Guadagnino.


Są takie momenty w życiu gdy wszystko nabiera barw miłości. I wtedy wszystko pachnie pożądaniem. Seksem... Szybsze bicie serca potrafi wypełnić każdą przestrzeń. Niecierpliwość podchodzi do gardła tak bardzo, że aż dławi, aż boli, dusi. Myśli nie znają porządku a w głowie panuje zupełna pustka. Każda sekunda kręci się wokół i nie chce minąć jakby specjalnie...odsuwając porę ponownego spotkania. Z kimś kto w tym momencie tej rzeczywistości czuje tak samo. Przeżywa tak samo. I chce to dzielić. Gdziekolwiek nie jesteś i nieważne jak daleko - wszystkie Twoje myśli plotą warkocz wspólnej miłości. Marzenia senne o ile w ogóle nadchodzi sen, są pełne podniecenia i niepewności. Piszesz i kasujesz i piszesz na nowo maila za mailem i żadnego nie wysyłasz. W końcu decydujesz się na głupiego smsa...ale to i tak nie ważne, bo gdy jesteś już z tą drugą osobą żadne słowa nie są potrzebne...wystarczają spojrzenia i uśmiechy. Wspólnie obejrzana książka. Wspólnie wysłuchana piosenka. Wysłuchana do ostatniej nuty, która kończy się na szczycie Twojej brodawki...Dwie dłonie na sobie. Dwa ciała na sobie. Mój palec na Twoim pieprzyku. Twoje usta na moim czole...
Są takie momenty w życiu gdy pragniesz tak mocno, że nic innego nie jest ważne...a to przecież tylko pożądanie. Ale tak mocne, tak obezwładniające, że nic, ale to nic innego nie jest ważne. I wtedy jesteś tylko tu i teraz. Nie ma jutra. Nie ma wczoraj ani dziś. Jest tylko teraz. Tutaj. I chce się tak trwać. I chce się dotykać, całować, kochać, śmiać. Chce się tego wszystkiego czego się pragnie zawsze a ma się w tym momencie. Bo to są takie momenty. Rozedrgane. Wypełnione muzyką. Wstydliwe. Niebezpieczne. Tajemnicze. Prywatne. Tylko nasze. Miłosne momenty. I w nich odnajdujemy siebie.


Pokazać emocje - to właśnie udało się reżyserowi Luce Guadagnino. Nie szukaj w tym obrazie logiki. Patrz i przeżywaj. Zdjęcia są tak piękne, że czuję jakbym tam była. Jakbym była w tym wielkim domu...wielkim jak mój blok, w którym mieszkam! Czuję tą niewypełnioną przestrzeń, pustą od podłogi po sufit! Czuję atmosferę. Napięcie służby tuż przed rozpoczęciem się przyjęcia. Chwilę krępującej ciszy przy stole. Ogromną samotność kobiety siedzącej w pustej sypialni. Czuję na sobie jej ubrania. Czuję jej biżuterię. Czuję niemal zapach jej skóry. I gdy bierze kęs - niemal czuję smak krewetki. A potem...wiatr we włosach i gorące zlepione pożądaniem ciała. Słyszę bzyczące osy i bąki. Czuję zapach trawy. Stoję na skraju góry. Opieram się o zimną skałę. Jestem wyczerpana tą wędrówką... A potem znowu powrót do wielkiego domu i zwrot akcji. Przypomniała mi się od razu "Skaza" z Jeremym Ironsem. A potem znów zupełny brak logiki ale za to głośne bicie serca - tak głośne, że zagłusza nawet mnie.

Ten film to obraz pełen emocji. Zmysłowych doznań. Dotyku. Zapachu. Ciszy. Będę go często oglądała.
Dziękuję Agnieszka ;)