piątek, 30 grudnia 2011

Żyjąc w oczekiwaniu

Trochę nieobecna i zawieszona a jednocześnie przecież wiem, że wszystko muszę dobrze przemyśleć, bo gdy w końcu nastąpi ten wyczekiwany dzień wszystko powinno być gotowe. Więc trzymam mocno koncentrację na moim punkciku na osi. Jednak krążąc jedynie dookoła niego nie chcę aby umykało mi to co dzieje się dookoła mnie. Skupiona na tym co ma się wydarzyć nie tracę nic z tego co się wydarza. Przeżywam, wypijam, wysączam aż brak mi na to czasu, brak czasem też siły, bo opadam ze zmęczenia a wiem, że miałabym jeszcze coś do wyciśnięcia z tego dnia. I pojawiający się żal. Nie za tym czego nie udało mi się doświadczyć dziś ale za tym czego na pewno nie uda mi się dotknąć jutro...i marzenie o tym, że gdy przyjedzie w końcu TEN DZIEŃ, uda mi się wszystko! Wiara i nadzieja, że mimo iż będzie inaczej i na pewno trzeba będzie się przyzwyczajać do nowej sytuacji i reorganizować swoje życie to jednak optymistyczna wizja, że po nadejściu tego oczekiwanego czasu wszystko się zmieni na lepsze. Bo może nadal nie będzie czasu na to aby wszystkiego co chcę doświadczyć, spróbować, poczuć...to jednak wciąż na bieżąco będę przeżywać to na co czas swój sama przeznaczę. Bo najważniejsze aby w oczekiwaniu na jutro nie umykało nam dziś.


I to z pewnością bardzo miłe tak sobie marzyć o tym, że jest dobrze i będzie dobrze a nawet jeszcze lepiej...i to z pewnością jest napędem dla wielu ludzi w gorszych i lepszych czasach. To z pewnością dodaje odwagi w podążaniu do celu. Tylko z pewnością nie wiemy co się wydarzy. 

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Jak bardzo ten film mną poruszył nie jestem w stanie wyrazić słowami choć rzadko mam z tym problem. I wcale nie TO co się okazało, lecz treść, która opowiadała tą historię. Ludzie, którzy wywierali wpływ na bohaterkę nie przez to co uczynili jej ale przez to co zobaczyła, że robią. Wydarzenia, które ukształtowały jej decyzje. Wszystko jakby się zadziało "poza nią", jakby nie miała na to wpływu, jakby nie mogła od tego uciec albo tego ominąć. A ona - niewyobrażalnie silna kobieta. Nic innego mi nie przychodzi do głowy. I druzgocząca prawda. Zakończenie, które znamy, którego się domyślamy. Które nie pozostawia w nas spokoju. Które rujnuje nasz światopogląd. Rujnuje wiarę i nadzieję. Niszczy wszystkie wysiłki, jakie wkładamy w oczekiwanie na ten dzień - TEN JEDYNY DZIEŃ, który ma się wydarzyć.


sobota, 3 grudnia 2011

Życie. Pasja. Modigliani.





Życie pełne pasji. Życie pełne emocji. Czasem skrajnych lecz jakże fascynujących. Życie niebezpieczne, niepewne jutro, zimny poranek, pusta butelka...któż chciałby tak żyć?
Ja?
Nigdy nie chcę powiedzieć o sobie, że czegoś żałuję. Nigdy nie chciałabym przyznać, że zmarnowałam coś bądź przed czymś stchórzyłam....czy trzeba być nazwanym głupcem, żeby móc tak żyć? Czy trzeba być nazwanym innym? Dziwnym? Wariatem? Czy trzeba się stać tą złą - niedobrą...


W głębi nas samych każdy przecież jest trochę wariatem. Przecież każdy czasem pragnie tego czego nie ma - czego nie ma obok niego. Dla czego musiałby poświęcić coś co ma. Coś musiałby stracić. Nie chodzi o dokonywanie wyborów lecz o karmienie emocji. Przecież każdy z nas ma emocje, które zna tylko on sam. Często inne. Często takie same. Czy to znaczy, że jesteśmy wariatami gdy chcemy aby te emocje żyły?...zawsze...Mimo lat, które nieubłaganie mijają. Mimo ludzi, którzy odchodzą. Mimo tych co od nas coś chcą. Mimo tego jak wiele się od nas wymaga. Jak wiele musimy robić by wychować nasze dzieci. Czy musimy zostać nazwani wariatami gdy chcemy karmić swoje emocje? Głupimi wariatami. Marzycielami., którzy nie chcą się pogodzić z tym, że czas na marzenia minął wraz z wejściem w wiek dojrzały...wraz z zakończeniem szkoły, wyprowadzeniem się od rodziców. Dlaczego CI wariaci tego nie rozumieją? Dlaczego nie potrafią zrozumieć, że czas na emocje, marzenia i pływanie nago w jeziorze minął. Dlaczego?


Nie chcę żyć jak cień. Jestem cieniem swoich emocji. Ledwo ich zarysem. Jakimś majakiem. Wciskam je wszystkie gdzieś..nie wiem gdzie...gdzieś wgłąb samej siebie. Im bardziej je wciskam tym bardziej wyłażą na boki. Im bardziej tłumię tym bardziej przestaję być sobą. Nie chcę nie być sobą. Nie chcę udawać. Nie chcę nigdy powiedzieć, że czegoś żałuję lub, że przed czymś stchórzyłam.


Dlaczego nigdy nie chciałam być bogata tylko szczęśliwa? To byłoby o wiele prostsze. 


Czy każdy w sobie samym jest przekonany o własnej niepowtarzalności? O własnej wyjątkowości? Czy każdy musi się upewniać o tym? Jak to jest?
Czy żeby być szczęśliwym trzeba się dzielić? Z kimś kogo cieszy to samo? Z kimś kto tak samo myśli i tak samo rozumie? Czy wystarczy być obok ukochanej istoty aby poczuć ukojenie czy trzeba usłyszeć, że ona też czuje to samo? Kiedy już wiadomo bez słów, że jest się zrozumianym? Jak to jest gdy tak jest zawsze? Czy to się zmienia czy już zawsze tak jest? Czy jak się kocha to czy to wystarcza aby wszystko zrozumieć? Czy wystarcza kochać jedną istotę czy trzeba też być przez nią kochanym?


Co robisz gdy szklanka jest pusta a obok stoi pełna butelka? 
A co gdy butelka też pusta?


Jedno życie.
Pomyśl o tym.
Żeby nigdy nie powiedzieć, że stchórzyłaś.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Ktoś mi ostatnio powiedział, że mam łatwość otwierania się. Że otwieram się. Dziś oglądałam film "Modigliani - pasja tworzenia". Otworzyłam się. Obudziły się we mnie emocje. Te, które gdzieś w sobie tłumię. Te, które zdecydowałam tłumić. Chciałabym się otworzyć w sposób niekontrolowany. Chciałabym wypuścić z siebie to co ściskam. Chciałabym wypełnić się sobą. Stać się sobą. Być sobą. Myślę, że Modigliani był sobą.

- Amadeo Modiglini, jesteś szalony?
.....
- Wiedziałem!

piątek, 11 listopada 2011

Przedmiot w roli głównej

Zrobić sztukę a nie packshot

I nie chodzi wcale o to aby tchnąć życie w przedmiot ale o to aby stworzyć jakiś klimat, opowieść, coś niebanalnego...coś mniej banalnego od leżącej na desce szynki wieprzowej za 13,99 zł za kilogram.
Spróbować nie tyle zaaranżować czy bawić się scenografią co zrealizować jakiś nieprzyziemny, piękny i nieoczekiwany projekt fotograficzny...Trudne? Szalenie! Ale temu panu się to udaje!

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Toby McFarlan Pond


Jeden z najbardziej rozchwytywanych angielskich fotografów. Działa w świecie mody, muzyki, fotografii. Z przedmiotami obchodzi się z tak niezwykłą dbałością jakby to byli najznamienitsi ludzie. Nie nadaje im charakteru a wydobywa go, nie tworzy rachitycznej scenografii tylko grę światłocieni, która staje się narratorem jego fotograficznych opowieści. Do pracy podchodzi z wielką odpowiedzialnością, choć jest to praca komercyjna.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Fotograficzne historyjki 


Na początek zapraszam na chwilkę zwolnienia...zamiast porcji informacji na porcję zadumy :)



....to opowieść o tym jak któregoś ranka w porcie pojawił się gość, dobrze ubrany ale ciut szary na twarzy. Przy pomoście wznosiło się kilka niewielkich domów i tawerna. To własnie zdaje się z niej wyszedł. Nie zataczał się jak inni wychodzący - rybacy. Nie miał jak oni brody ani obdartej czapki na głowie. Szedł w stronę morza z rękami w kieszeniach płaszcza. W zupełnie odwrotnym niż wszyscy kierunku. Rozpięty płaszcz wpuszczał do środka mroźne, rześkie morskie powietrze a facet się lekko kulił. Gdy już miał minąć budynek tawerny nie wiadomo dlaczego postanowił zdjąć buty. Wysokie, skórzane - nie to co noszą obdarci rybacy! Dalej facet poszedł boso - w eleganckich, dobrze dobranych kolorystycznie do ubrania skarpetkach. Stąpał lekko jakby nie pamiętał przepitej lub nieprzespanej nocy. W pewnym momencie wspiął się na czubki palców i...zniknął.
Do tej pory zastanawiam się gdzie on jest.





Polaroid do sesji Gucci Her Dark Materials - moja ulubiona!

To też historia o odchodzeniu...nie wiem sama czemu Toby tak często o tym opowiada? :)
...to opowieść o tym jak nigdy nie możemy być do końca pewni zachowań czy reakcji innych ludzi i o tym jakie to jest wspaniałe! Choć dla Niej to nie był miły dzień to jednak zrozumie kiedyś, że dobrze się stało...że nigdy nie powinni być razem. On nie przyjechał, nie zadzwonił a ona niepotrzebnie paliła za sobą mosty. Mieli spotkać się tutaj i tutaj miało się wszystko zacząć. Ale wszystko się skończyło. Zostawiła ostatnią torbę i rzeczy, które jeszcze kojarzyły jej się z nim. Odeszła w butach na obcasie i płaszczu, pod którym miała jedynie pończochy...

Z humorem

To oczywiste, że powinno być z humorem jeśli idzie o pieniądze i ich wydawanie - nastrój musi sprzyjać zapominaniu o liczeniu zer na koncie..lecz czy Ci, których stać na reklamowane przez Toby`ego przedmioty, naprawdę muszą je liczyć???


 




 

Ta pani jak widać obrosła w piórka ale szarogęsi się w nich chyba za bardzo...może jakaś głupia z niej gąska? Futerko, wysoki obcas i do tego czerwone nóżki - takiej damy nie da się nie zauważyć!
















Jak już odjeżdżać to z tym co kochamy najbardziej! Oto przykład idealnie zapakowanego konia a jak widać konia można zapakować na każdą okazję! Okazji zaś jest jak wiadomo wiele różnych a zwłaszcza u pań, które kupują sobie torebki i buty na każdą z nich! Prócz ukochanych torebek nie zabierzemy co prawda już nic więcej a jednak rozstać się z nimi bardzo ciężko mimo iż leżą gdzieś stertami na dnie szafy a panie wciąż wybiegają z domu trzymając w ręku jedną i tę samą - przepastną i ulubioną!

Zdjęcia jak malowane

Sesja a`la Giuseppe Arcimboldo przez nagromadzenie miejscami przedmiotów przywodzi mi też na myśl chaotyczne obrazy Yerki ALE ten chaos jakoś mniej mi przeszkadza...jest jakoś mniej kiczowaty. Światło współgra w kadrze z przedmiotami a potem po wpatrzeniu się uważniej, tuż obok ryby wyłania się piękna biżuteria...u Yerki nie ma takich skarbów!















































I jeszcze jeden przykład stanowiący kwintesencję inspiracji utworami Arcimboldo:



I jeszcze inspiracje martwą naturą, bo jakżeby inaczej! Na początek fotografia będąca niemal dosłownym odwzorowaniem malarstwa XVII-wiecznego ale dalej już przykłady bardziej współczesne zachowane w klimacie malarstwa wanitatywnego. Tak przynajmniej mi się to kojarzy...z marnością...


























Piece of art...for me

To co widzimy powinno jak myślę, być ładne, zabawne a czasem nawet sztucznie wygładzone aby "się podobało". Panie na zdjęciach reklamowych, jak powszechnie wiadomo są "zrobione" - ich ciała "wyszparowane" a przebarwienia wyretuszowane. Gdzie indziej kolor karoserii samochodowej czy torebki od Gucciego najwyraźniej "podkręcony" ALE temu się nikt nie dziwi - tak jest. Ma być ładnie, gładko i kolorowo. Tym bardziej zaskakująca jest dla mnie jedna z ostatnich sesji Toby`ego dla najsłynniejszych jubilerów. Sami popatrzcie - czyż nie jest piękna?!







~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Jaką cechę posiada dobry fotograf? Myślę, że interesują go nie tylko zdjęcia!
To życiowa pasja gdzie zamierzenia krążą nie tylko wokół techniki i ostatecznego efektu ale zaczynają się od koncepcji a wszystko opiera się na dobrym pomyśle. To mi przychodzi do głowy gdy patrzę na zdjęcia Toby`ego.

niedziela, 9 października 2011

Ania ARH- vs GIGER ARH+


H.R. Giger urodzony w Szwajcarskim miasteczku Chur w 1940 roku jest najsłynniejszym chyba na świecie artystą realizmu fantastycznego. Jego wspaniała kariera a jednocześnie droga życiowa niejako sama z siebie się zrodziła. Niczym nie pospieszana, nie poganiana - naturalna i będąca wynikiem wielkiego, ekscentrycznego talentu.

POSŁUCHAJ MNIE


********************************************

Lata dzieciństwa i młodości Giger wspomina tak plastycznie, że czytając jego biografię ma się wrażenie, że jest się razem z nim - w jego rodzinnym domu, w szkole. Że przeżywa się przygody z dzieciństwa i lęki z młodości. Fenomenalny opowiadacz i jeszcze lepszy grafik. Pokazać coś czego nikt dotąd nie widział w sposób tak precyzyjny...a może właśnie dlatego tak precyzyjnie? Giger pracuje sprayem - to jedyne możliwe narzędzie dla niego, tworzące wszystkie istniejące odcienie szarości. Z jednej strony sugerując stalową powłokę swoich stworów...skąd więc wiem, że pochodzą z wewnątrz? Są wytworem z krwi, tkanki, mięśni, potu, śluzu, kości, bólu...

**************************************

Giger to artysta prowokujący i zaskakujący ale inaczej niż wszyscy artyści-prowokatorzy dotąd. Giger nie boi się dosłowności w swoich pracach, w których nie ukazuje nic "między wierszami" ale bez kropli hipokryzji obnaża przed nami najbardziej perwersyjne wizje i najobrzydliwsze koszmary senne jakie można jedynie skrywać w głębinach umysłu.

********************************

Nie do końca zdając sobie sprawę z tego co przedstawiają utwory Gigera wpatrywałam się w nie bez przerwy gdyż ukazywały nie tyle coś kontrowersyjnego, innego, szokującego ale odkrywały coś archetypicznego w ogóle, coś co po prostu korespondowało z moimi niewypowiedzianymi myślami, moimi wyobrażeniami, pragnieniami.




plakaty z pokoju 

Powróciłam do Gigera po latach i odkryłam w nim na nowo siebie. Uwięzioną w sytuacjach, relacjach, stosunkach. Spragnioną emocji. Nie lękającą się niczego. Zupełnie jak kiedyś.

******************************


Giger jest intruzem przechadzającym się bezczelnie po moim umyśle. Robi zdjęcia moim myślom, moim pragnieniom, fantazjom, kompleksom...Nie mogę go zatrzymać, złapać ani powstrzymać! Przegląda mnie - filtruje mój umysł. Rozbiera mnie i wystawia nagą - bezwstydną dziewczynkę, niepokorną i zadufaną w sobie, która przechodzi kolejną granicę perwersji po obślizgłych ciałach Obcych...

Giger! Przestań! Nie mogę na to patrzeć!
Giger!
Nie mogę nie patrzeć! Przecież wiesz, że mnie masz! Po co to robisz?!
Tak mi wstyd!


************************

Po powstaniu filmu Giger`s Necronomicon przyjaciółka, partnerka i modelka Gigera, Li Tobler odebrała sobie życie.
Rok 1975.
Śmierć to zawsze wielkie wydarzenie. Samobójstwo jest zawsze smutne ale w odróżnieniu od naturalnej śmierci lub tej, którą niesie wypadek, samobójstwo to manifest. Kiedyś sądziłam, że to manifest wolności. Jestem wolna więc decyduję - odbieram sobie życie.
Dziś wiem, że nikt nie jest tak do końca wolny.
Bywamy wolni jedynie w jakimś kontekście.
A samobójstwo to zwykle akt zniewolenia.




******************

"Lepiej żeby istnienie w ogóle się nie zaczęło. Wiele z moich prac pokazuje beznadziejny stan zniewolenia, który nie pozostawia miejsca dla wierzeń religijnych."


************
Giger jest przedstawicielem realizmu fantastycznego 
znaczy
erotyzmu fanatycznego
:)

******
Pierwsza była propozycja współpracy przy filmie Diuna. Giger odbywa swą pierwszą podróż do Stanów.
Rok 1977.

"Na mojej planecie, gdzie rządził diabeł, praktykowano by czarną magię, panowały żądze, niepohamowanie i perwersja byłyby hasłami dnia. Prawdę mówiąc, miejsce w sam raz dla mnie"




























Z Diuny nic nie wychodzi za to powstaje Obcy. Giger dostaje Oscara. Odnosi wielki sukces.









15 lat temu moi znajomi masowo tatuują sobie motywy z Obcego - kto ma Gigera ten jest Gość. Różne potworki, robale, węże, kobiety, twarze. Moi znajomi o piętnaście lat starsi ode mnie. Co oni widzieli w Gigerze wtedy? Czy to samo co ja?


Po piętnastu latach widzę w Gigerze wciąż ten sam nienasycony popęd. Zniewolenie. Przymus Trwania w miejscu. Bez możliwości zmian. Na zawsze. Bez nadziei. Bez zaspokojenia.
***
Nie mam na sobie motywu z Gigera.

czwartek, 29 września 2011

Niemożliwe światy. Część I

Malarstwo współczesne jest jak wizja - wizja tego co czuje autor. Wizja, która coś zapowiada. O czymś przestrzega. Na coś zwraca uwagę. Nigdy wierne tradycji. Nigdy wierne realizmowi. Nigdy do końca zrozumiałe ani do końca niezrozumiałe. Prawdziwy ewenement niezależnie od rodzaju ekspresji.
Wśród dzieł malarstwa współczesnego, niezwykle sprawnego formalnie, odnajdziemy wizje nieznanych, niezwykłych światów. Światów niemożliwych do spełnienia. Fantazyjnych ale i irracjonalnych. Bezpiecznych, magicznych i tajemniczych ale i strasznych, złowrogich, przerażających. Zawsze mnie te wizje fascynowały. Uwielbiam do tej pory podróżować wgłąb tych utworów i odnajdywać najmniejsze, wcześniej nieodkryte szczegóły. Wchodzić w te odrealnione przestrzenie, które nie mają końca. Szukać wyjścia z korytarzy i schodów, które w niemożliwy sposób tworzą zamknięte obwody. I wciąż na nowo poszukiwać ucieczki z tych pułapek. Zupełnie bez sensu a jednak z wiarą. Wyobrażać sobie, że tam jestem a potem o tym śnić. Snuć rozmyślania co się tam dzieje - na tych zamkniętych w butelkach wiszących wyspach. Wśród tych gęstych lasów. W pomieszczeniach jakby wypełnionych wodą a zupełnie suchych. W książkach bez słów.
To wspaniałe malarstwo jeśli lubimy podróżować nie tylko po świecie pokazanym ale też po świecie własnej fantazji. Można dopowiadać ciąg dalszy, można opowiadać swoje historie.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Henryk Waniek

"Stoi przede mną pytanie - czy obrazy, ich malowanie i studiowanie zachowują dla mnie ciągle tę samą moc; czy w ogóle są w stanie udźwignąć jakąkolwiek prawdę o tym świecie, trudnym i szalonym...czy ktokolwiek poza mną stara się jeszcze zachować dawną wiarę w tajemne związki rzeczywistości ze sztuką?"


Czy za tym parawanem znajdziemy namalowany krajobraz? Jeśli tak to nie jest to parawan lecz lustro. Krzywe zwierciadło, które przysłania nam świat. A może jednak to wcale nie jest zwierciadło i za tym parawanem jest tylko niekończąca się przestrzeń? Czy to znaczy, że świat jest tylko makietą rozłożoną przed naszymi oczami?

Henryk Waniek - Na Niebie
Na niebie 

Oglądając Wańka należy mieć gotowy zestaw życzeń i wypowiadać po jednym na każdy obraz! Tutaj zawsze znajdzie się jakaś spadająca gwiazda :)


Jacek Yerka

"Największym źródłem mojej inspiracji zawsze były, są i będą przeżycia ze wczesnego dzieciństwa - tamte miejsca, nastroje, nawet zapachy i technika z lat 50-tych. Osobna grupa obrazów jest inspirowana snami."

Jacek_Yerka_port

Uwodzi mnie to przenikanie się tego co podwodne z tym co na powierzchni. To przejście przez jakieś niemożliwe gotyckie wnętrze do jeszcze innego świata - trzeciego już chyba. Dziwne stworzonka i przedmioty. I nie ma tu takiego nagromadzenia jak w innych utworach Yerki. Za to szczegółowo ozdobiona muszla będąca zamkiem jednocześnie.

Jacek Yerka - Bibliotama
Bibliotama

Z jednej strony proste skojarzenie, że w tych wszystkich książkach zawiera się cały świat. A z drugiej coś bardziej niepokojącego - że to te książki oddzielają od świata, blokują mu dostęp. Świat się próbuje wedrzeć, biblioteka zarasta roślinnością ale to i tak daremne - już nikogo nie ma...i tylko ta jedna książka, która zaraz załamie tamę!

Zdzisław Beksiński

"Nigdy nie zadaję sobie pytania - co to znaczy - ani w odniesieniu do moich obrazów, ani do cudzych. Znaczenie jest dla mnie całkowicie bez znaczenia. Jest tyle warte ile smak czekolady w opisie literackim. Nie mogę pojąć, że problem znaczenia może być dla ludzi aż tak istotny, jeśli idzie o obcowanie ze sztuką (...). Najczęsciej jednak spotykam się z odbiorem semantycznym, w oparciu o opis przedmiotów przedstawiony na obrazie. Z mego punktu widzenia i w odniesieniu do moich prac nie ma drogi bardziej błędnej! (...) Nie to jest ważne co się ukazuje, lecz to co jest ukryte...Ważne jest to, co ukazuje się naszej duszy, a nie to co widzą nasze oczy i co możemy nazwać..."






































Mroczne królestwo z bastionem przerażających postaci


Dwoje dzieci uciekających przed zarazą panującą w mieście zbudowanym na klifie. Samotne, bez niczego, odchodzą w nieznane - rozpoczyna się ich wielka przygoda. Niebezpieczna i fascynująca...

Upadek cywilizacji, anarchia, samosąd...To nie jest już ten świat, który znamy. To już zupełnie inne miejsce...może nawet nie na Ziemi...Może gdzieś w równoległym Wszechświecie o ile taki istnieje. A my w nim...w nich...powieleni w nieskończoność...




Życie ukryte w słowach

Niewiarygodne jak rzadko czytam poezję. Kiedyś, już jako nastolatka uwielbiałam ją. Zatapiałyśmy się w najdrobniejsze niuanse i poszukiwałyśmy wieloznaczności. We dwie. Ja i moja przyjaciółka. Pisałyśmy do chłopaków listy z wierszami Tuwima, Wojaczka, Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej...Potem była kolejna przyjaciółka i kolejna miłość ale Tuwim i Wojaczek pozostali ze mną. Już na zawsze. Potem jeszcze Miłosz, Leśmian, Buczkówna.


W słowach tak wiele można wyrazić. W kilku zawrzeć cały sens. Paroma dotknąć dokładnie tego miejsca w sercu i duszy, które jest na co dzień nietknięte. Dotrzeć tak głęboko, że aż dziwne, że ich tam wcześniej nie było...

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

O poezji przypomniał mi film, który zobaczyłam kilka dni temu. Historia pisarki Eugenii Ginzburg.
Pozwolił mi na moment odpłynąć z tego świata. Zrozumieć jak wiele dla człowieka znaczy godność i życie - wartości, nad którymi rzadko się zastanawiamy żyjąc w nowoczesnym świecie i w kraju bez wojny. Zobaczyć jak słowa pomagają przetrwać w złych czasach. Wsłuchać się w nie. Posłuchać Puszkina, Jesienina, Mandelsztalma, Cwietajewy. Upewnić się, że prócz posiadania wysokiego stanu konta i dobrego samochodu celem jest przeżyć swoją chwilę rodzinnie i szczęśliwie. W cieple i z uśmiechem.

W słowach od tych rosyjskich poetów ukryte jest życie. Cały jego sens i cały bezsens. Mocne, szorstkie i szczere słowa. Choćby dla nich warto posłuchać tego filmu.




Dano mi ciało - cóż ja z nim uczynię,
Takim jedynym - i moim jedynie?
Ta cicha radość - życie, oddychanie -
Komu, powiedzcie, mam dziękować za nie?
O.Mandelsztalm

wtorek, 20 września 2011

Jane Campion - mistrzyni gatunku



Każdy człowiek w środku jest sam na świecie. Jest jedyny. Najważniejszy. Dlaczego więc tak trudno człowiekowi być samemu? Żyć samotnie. Wypełniać jedynie swoimi myślami całe dnie - całe 12, 14, 16...godzin własnych myśli, własnych planów, zaspokajania własnych potrzeb...tylko swoich. Dlaczego i skąd ta wszechogarniająca potrzeba współistnienia? Współtworzenia. Dzielenia się. Że nic nie cieszy jeśli nie jest pomnożone przez uczestnictwo drugiej osoby. Że nie ma sensu na dłuższą metę. Że chcemy być z kimś, kogoś mieć obok...


Czy tylko artyści potrafią żyć samotnie? Czy tylko wariaci? Czy każdy artysta to wariat???


Już nie pamiętam jak to było wypełniać cały dzień tylko własnymi myślami. Zaspokajać tylko swoje potrzeby. Realizować jedynie swój plan. Sama. W pojedynkę. Bardzo mi tego brak. I nie znaczy to ani tego, że chciałabym żyć sama ani tego, że nie jestem szczęśliwa żyjąc z kimś.


Każdy potrzebuje mieć czas dla siebie - jakąś przestrzeń dla własnych myśli ale nie za dużą i nie za długą - taką w sam raz. Bezpieczną, w której nie można zabłądzić. W której człowiek się nie gubi. Nie przepada. Taka przestrzeń samotności na miarę każdego człowieka. 


Samotności bym nie zniosła. Ale pobyć samej to co innego.


Samotność to ból. To krzyk bez echa. To wyschnięte na wiór koryto rzeki, która nie ma zamiaru się skończyć. Samotność to brak miłości i zachwytu drugiego człowieka. Z samotności leczy tylko miłość. Samotność i brak współistnienia rodzą nieszczęście - najbardziej płodną emocję wszech czasów...

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~



Jane Campion jest geniuszem. Tworzy filmy pełne powietrza, przestrzeni i wspaniałych krajobrazów a mimo to brakuje mi czasem oddechu gdy na nie patrzę. Zatyka mnie klimat scen, wspaniałe aktorstwo, dawka emocji, z którymi nie radzi sobie główny bohater ani ja. Całkowicie pochłania mnie każda opowiedziana przez nią historia i tym razem nie było inaczej. O czym jest film? Idealnie pasuje tutaj fragment książki, którą dziś zaczęłam czytać a idzie tak: "Nasza kultura od czasów oświecenia (a jak się temu bliżej przyjrzeć to od greckich filozofów) odczuwa potężną potrzebę słownikowego definiowania a więc zamykania rzeczy i zjawisk w zgrabnych, przystępnych i wyczerpujących słownych opisach. Pozytywnych efektów tego zjawiska można wskazać mnóstwo ale jest co najmniej jeden katastrofalny: zjawiska, które niepodobna poddać takiemu zabiegowi, zaczynają być postrzegane jako w rzeczywistości nieistniejące. Na szczęście nawet oświeceniu i nowoczesności nie udało się zlikwidować takich języków opisu zjawisk, które być może nie mają takiej intelektualnej precyzji i lakoniczności, nie są tak jednoznaczne jak naukowe definicje ale pozwalają uchwycić głębię pojęć, które opisują. Takich języków jak fabularna opowieść, widowisko teatralne, liryczna refleksja."(Jarek Górski "Męska rzecz")
Dlatego nie opowiem o czym jest ten wspaniały film tak w ogóle. Nie zdefiniuję, że o samotności (a czym ona jest?!), czy o odwadze (czyli jakimś zbiorze zachowań!) albo, że to film o pisarce Janet Frame, bo wcale to nie byłby prawda...tak w ogóle. Nie umiem nazwać...To jeden z tych filmów, który trzeba przeżyć aby zrozumieć o czym jest. Zobaczyć na własne oczy. Dotknąć swoją wrażliwością.

Dla mnie to obraz dający siłę i potwierdzający moje wartości. To z czym idę przez życie w tym filmie nabiera jeszcze większego sensu. W momentach to film i piękny i przerażający, zabawny i smutny, miłosny i pozytywny ale też okrutny...
Budzący rosnące z każdą minutą filmu współczucie i podziw dla bohaterki.
Jednocześnie.
Współczucie i podziw...
...I jak to nazwać?